Forum dla crazy pipoli z Bielska, Polic i okolic xD (oczywiście inni tez mile widziani)
Kasia, Twoje życie nie jest szare...
jest pełne kolorów...
nawet jeżeli te kolory mają rażącą barwę...
a moje to taka dupa...
nic..
w kółko to samo...
Offline
Matko, dziewczyny, co tak narzekacie. Ja wiem, są ta "złe dni" i te o wiele gorszew od złych. Ale przecież zawsze znajdzie się jakiś promień słońca. To może być przyjaciółka (rzadziej przyjaciel, w końcu to facet), coś ciekawego na zewnątrz a może po protu my same Wszystko ma swoją ylepszą stronę, trzeba ją tylko (albo aż) dostrzec. Więc raz, dwa, trzy - UŚMIECH i bierzemy się do pracy
Offline
Brrr.... Najchętniej to bym sobie w BB posiedziała, pochodziła spokojnie na basen, na rower itp... A tutaj człowieka ciągają wszędzie. A to wycieczka krajoznawcza, a to niespodziewane odwiedzanie dziadków, a to siamto a to sramto.....
Offline
Oj, nie wiem czy jest czego zazdrościć... Czasem jest potrzebny spokój. Ale wiesz co? Jednak może być.... Matko, jaka ja niezdecydowana xD
Offline
Oto jedna z moich wakacyjnych historii.
Chyba najciekawsza jak do tej pory .
A więc...
Wczoraj, 28.07, postanowiłyśmy, Ja, Irma & Laura, pojechać do Grodźca Śląskiego na "imprezę basenową" do Kasi Kliszcz.
Ja i Irma byłyśmy umówione o godzinie 10.30 pod Tesco. PKS miał przyjechać na dworzec o godzinie 11.00. Okazało się jednak, że ten pks nie kursuje w wakacje. Na szczęście ja i Irma przyszłyśmy wcześniej i zdążyłyśmy być o 10.30 na dworcu. Laury jednak nie było.
Przyjechał PKS - Laury nie było. Kupiłyśmy bilety - Laury nie było. PKS już miał ruszać, gdy ujrzałyśmy Laurę biegnącą w kierunku autobusu. Laura kupiła bilet. Powiedziałyśmy kierowcy, by zatrzymał się na stacji Grodziec Skrzyżowanie.
Jedziemy autobusem. Przejeżdżamy różne miejscowości. Aż w końcu patrzymy - jesteśmy w Skoczowie. Zapytałyśmy się jednej Pani, czy Grodziec jest przed czy za Skoczowem. Pani nam powiedziała "Ale Grodziec to my przejechaliśmy dawno temu! Poradziłabym Paniom wysiąść na dworcu w Skoczowie i pojechać PKS-em do Grodźca".
A więc, tak jak radziła nam Pani w autobusie, wysiadłyśmy na dworcu w Skoczowie. Podeszłyśmy do informacji, by zapytać się, o której jedzie najbliższy PKS w kierunku Grodźca. "Najbliższy jest o 12.55". Czyli za półtorej godziny.
Po wspólnej naradzie zdecydowałyśmy, iż pójdziemy do Grodźca na nogach. Bo kilkudziesięciu metrach Irma zatrzymała się, mówiąc, że ją buty obcierają. Ściągnęła je i szła na boso. Ja, chcąc być solidarna, również ściągnęłam buty i, podobnie jak Irma, szłam na boso.
Po przejściu następnych kilkudziesięciu metrów stwierdziłyśmy, iż jest nam bardzo gorąco. Ściągnęłyśmy bluzki i szłyśmy przez Skoczów w samych górnych częściach od strojów kąpielowych.
Doszłyśmy do Pogórza. Przez godzinę szłyśmy przez Pogórze, przy okazji parę razy próbując wskoczyć na przyczepy jakiś samochodów, traktorów itp.
Po półtorej godziny marszu ujrzałyśmy na horyzoncie przystanek autobusowy(pragnę również podkreślić, iż nie miałyśmy ani nic do picia, ani nic do jedzenia, a wtedy był straszny upał i grzało jak cholera). Podbiegłyśmy do niego. Na rozkładzie jazdy ujrzałyśmy, że najbliższy autobus przyjeżdża za pół godziny. Odwróciłyśmy się i ujrzałyśmy zbawienie - zatrzymującego się PKS-a. Wsiadłyśmy do niego i kupiłyśmy bilet do Grodźca. Pan kierowca się na nas krzywo popatrzył. Chwilę później, zrozumiałyśmy dlaczego.
Otóż dla kierowcy dziwne były dwa fakty: że jesteśmy bez bluzek i butów oraz to, że kupujemy bilety do miejsca, które było dobre 400 m od przystanku. Po minucie jazdy autobusem ujrzałyśmy tabliczkę "Grodziec Śląski" a po dwóch zobaczyłyśmy nasz przystanek.
Po wykonaniu tysiąca telefonów do Kasi Kliszcz, staniu i czekaniu pod "znakiem z krową", uciekaniu przed wściekłymi psami i całkowitym rozwaleniu przez Irmę dużego palca u nogi dotarłyśmy do celu.
Weszłyśmy do domu i impreza była tak chujowa, że szok.
Nie warto było przez to wszystko przechodzić.
Offline
Tylko mogę powiedzieć... Łooo.... Tyle się nachodzić... Masakra. Dlatego fajnie mają się ludzie, którzy mają już prawko i mogą doechać wszędzie i na czas... Więc pozostaje tylko odliczać czas do egzaminu. Bo jest jeszcze druga opcja, ta nierealna: mieć prywatnego kierowcę (jak np w serialu "Gossip Girl")... Wyobrażacie to sobie? Nie trzeba się śpieszyć na żaden autobus, nie trzeba się irytować, jak sie nie pojawia albo jak rodzice nawalają i się spóźniają a mają nas gdzieś zawieźć? Ale byłby raj
A wakacje? Już zostało nam tylko ***** wolnych dni... Dobra, nawet nie wpsominam ile bo się można pogrążyć xD Ale wiecie, tak na prawdę to pierwsze dni w szkole to też są tak luźne, więc nie ma się co obawiać
Offline